sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 2


      - Michi? - usłyszałam głos Sary.
      Obróciłam się na fotelu. Sara stała ubrana w płaszcz, a przez ramię miała przewieszoną torebkę. Widocznie już zbierała się do wyjścia. 
      - Dobrze, że cię jeszcze złapałam - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie promiennie - Szef cię szuka. Ponoć ważna sprawa. 
      Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam zdziwiona na przyjaciółkę. 
      - Przecież przed chwilą przechodził i wszedł do swojego biura - odpowiedziałam i wskazałam ruchem głowy na gabinet Kakuzu.
      - Nie on Michi. Masz iść do Hoshigakiego. 
      Westchnęłam cicho. A Sara popatrzyła na mnie uważnie.
      - Zaraz do niego zajrzę Saro. Dziękuję. Widzimy się jutro nie? 
      Kobieta uśmiechnęła się promiennie. Pomachała mi i szybko zniknęła, zapewne idąc w stronę windy. 
      Obróciłam się w stronę komputera. Miałam doskonały widok na gabinet szefa i przeszkolone ściany widziałam co w nim robił. Przez chwilę przyglądałam się mężczyźnie który najwyraźniej całą swoją uwagę skupiał na papierkowej pracy, aż w końcu najwyraźniej poczuł na sobie mój wzrok bo uniósł głowę i popatrzył na mnie.  
      Pan Kakuzu odchylił się i oparł o fotel. Spojrzał na mnie i przez chwilę przyglądaliśmy sobie nawzajem. Wiedziałam, że nadal czeka na moją odpowiedź w sprawie umowy. 
      Wiedziałam, że w końcu będę musiała zadecydować o tym co będzie w przyszłości, o tym jak dalej potoczy się moje życie. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że tak łatwo nie pozwolą mi odejść. Wiedziałam za dużo. 
      Mężczyzna skinął lekko głową i wrócił do swojej pracy. Nie pozostało mi nic innego jak tylko iść do Hoshigakiego. Nie miałam na to ochoty. To, że mnie wzywał już oznaczało nic przyjemnego. 
      Wstałam i dosunęłam za sobą fotel. Na szybko poprawiłam włosy, uśmiechnęłam się sztucznie i ruszyłam w stronę biura Hoshigakiego. 
      Biurowiec był jakby wymarły. Nie licząc ochrony, pewnie byłam jak zwykle ostatnim pracownikiem który jeszcze nie poszedł do domu. Prawie nic nie oświetlało ciemnego korytarza, tylko czasami nikłe światłą zapalone w gabinetach szefów rozjaśniały mi drogę.
      Zatrzymałam się przed solidnymi, drewnianymi drzwiami. Odetchnęłam głęboko, zapukałam cicho i weszłam do gabinetu. 
      - Dobry wieczór panie Hoshigaki - powiedziałam cicho.
      Widziałam doskonale rosłego mężczyznę, stojącego tyłem do mnie.
Mężczyzna odwrócił się w wskazał mi głową, żebym usiadła. Tak też zrobiłam, przysiadłam na jednej z białych kanap, stojących w biurze.
      Kisame ruszył w moją stronę zabierając po drodze teczkę, która leżała na jego biurku. Położył ją na stoliku przede mną i spojrzał na mnie.
      - Proszę to przeczytać. Od razu uprzedzam, to nie będzie nic miłego.
      Nie wahając się wzięłam ją do ręki i szybko przeczytałam dokumenty które się w niej znajdują. Była to umowa, a jej treść spowodowała, że ręce zaczęły mi się pocić. 
      - Nie wierzę w to - powiedziałam cicho. 
      Hoshigaki Kisame spojrzał na mnie wzrokiem całkowicie pozbawionym emocji, patrzył na mnie jak na towar którego cenę właśnie wyliczał. To nie była już ta sama osoba, którą znałam na co dzień, widziałam to w jego wzroku, patrzyłam na potwora. 
      Wstałam gwałtownie, chyba nawet trochę za bardzo. Zaczęłam się cofać pod ścianę w ręce nadal trzymając teczkę z dokumentami i zaczęłam nimi delikatnie wymachiwać.
      - Pan kpi sobie ze mnie myśląc, że uwierzę w te brednie. Kim do cholery jesteś, że w ogóle pozwalasz sobie robić takie rzeczy? 
     Mężczyzna uśmiechnął się pobłażliwie i usiadł na kanapie, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. 
     - Spokojnie. Sam przyznam, że nie chciałem robić żadnych interesów z twoim narzeczonym, bo wiedziałem jak to się skończy. 
     - Nie wierzę - wyszeptałam.
     - Nie musisz wierzyć mi Michi, ale możesz teraz wrócić do domu i zapytać się o to swojego narzeczonego. Jeżeli od razu nie powie ci prawdy to zrobi to za dwa tygodnie. 
     Poczułam się dziwnie, jakby ktoś przyłożył mi w twarz z liścia. Położyłam rękę na klatce piersiowej czując, że coraz trudniej jest mi oddychać.
     Mój narzeczony zaciągnął ogromny dług, a teraz przepisał go na mnie?! W głowie miałam tysiące myśli. Dlaczego to zrobił? Czemu nic mi nie powiedział? Przecież wychodziło na to, że to ja podpisałam ugodę, która powodowała, że cały dług przechodzi na mnie, a ja nawet nie wiedziałam, kiedy to zrobił i jak zdobył mój podpis.
     - Wszystko w porządku panno Anzai?
     Popatrzyłam na mężczyznę zimnym wzrokiem. Wiedziałam, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nic nie było w porządku. 
     - Oczywiście - odpowiedziałam i wyprostowałam się - Chciałabym już iść.
     Hoshigaki skinął głową, a ja uznałam to za zgodę, dlatego ruszyłam w stronę drzwi. 
     Nie pamiętałam jak dostałam się z powrotem do siebie. Usiadłam na swoim miejscu i wlepiłam wzrok w monitor komputera. Czułam się okropnie i zaczęło do mnie dochodzić to, że mój własny chłopak mnie sprzedał, a ja przez kilka lat pracowałam dla potwora, który zajmuje się lewymi interesami. 
     Ukryłam twarz w dłoniach i po prostu się rozpłakałam. Tak bardzo nie chciałam tego robić, ale czułam, że nie potrafię sobie z tym poradzić. Nadal miałam jakąś dziwną nadzieję, że może jednak to jeden wielki żart, ale wiedziałam, że Hiro od dawna ma problem z hazardem i narkotykami. Tylko dlaczego akurat padło na Akatsuki, dlaczego to od Kisame pożyczył pieniądze?
     - Wszystko w porządku Michi? - usłyszałam męski głos nad sobą. 
     Wyprostowałam się i otarłam łzy. Kakuzu pochylał się lekko nade mną i patrzył na mnie lekko zatroskanym wzrokiem. 
     Przez chwilę zastanawiałam się, czy on też wiedział o tych dziwnych interesach Hoshigakiego. Ale pan Kakuzu był inny. Owszem był bardzo surowym szefem, ale wiedziałam, że jeżeli wiedziałby o czymś takim nie dopuścił by do tego. Nie zrobił by tego mi. Obiecywał mojemu ojcu, że będzie mnie chronić w razie czego.
     - Nic takiego. Zapewniam - powiedziałam cicho.
     - Widzę, że płaczesz. Co się stało? 
     - Naprawdę nic proszę pana. Chciałabym już iść do domu, jeżeli pan pozwoli. 
     Kakuzu spojrzał na mnie. Odsunął się tak, żebym mogła wstać, a ja szybko to zrobiłam. Zabrałam z biurka swoje rzeczy i szybko ruszyłam  w stronę drzwi, zakładając płaszcz na siebie. 
     Prawie biegiem wpadłam do windy i nacisnęłam guzik w myślach błagając, żeby przez te trzydzieści pięter nikt chciał również skorzystać z windy. 

~*~*~*~*~*~
                                     
     Czułam się fatalnie i miałam wrażenie, że zaraz dostanę migreny, a jak na złość nie miałam przy sobie tabletek. 
     Weszłam do swojego domu i od razu skierowałam się do salonu. Wiedziałam, że to właśnie tam zastanę Hiro. Nie myliłam się, jak zwykle siedział przed telewizorem trzymając w jeden ręce piwo. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się.
      - Dobrze, że jesteś. Głodny jestem Michi, zrób coś do jedzenia. 
      Pokiwałam głową, ale nie ruszyłam się z miejsca. 
      - Co jest? - powiedział widząc moją minę - Co się stało? Znowu jakiś problem w pracy? 
      - Nie - mruknęłam - Zaraz zrobię obiad, ale chciałam się ciebie o coś zapytać Hiro. 
      Mężczyzna pokiwał głową i wrócił do oglądania telewizji. 
      - Zabrzmi to jak żart, pewnie to nie prawda w życiu nie zrobiłbyś czegoś takiego. Masz jakiekolwiek długi u Hoshigakiego Kisame?
      Obserwowałam jak zastyga w przerażeniu. Hiro popatrzył na mnie, a w jego oczach widziałam przeraźliwy strach. 
      - Maleńka - wyszeptał cicho, a ja poczułam, że tracę grunt pod nogami, ale postanowiłam się trzymać - Michi, skąd to wiesz? Powiedzieli ci? 
      Pokiwałam głową. 
      - Nie chciałem, żeby to tak wyszło.
      Uniosłam dłoń, a Hiro od razu zamilkł. Nie chciałam słyszeć nic więcej. Było mi tak przeraźliwie przykro. Miałam wrażenie, że zaraz się uduszę. 
Odwróciłam się i wyszłam z pomieszczenia. Weszłam po schodach na piętro i szybko wyciągnęłam spod łóżka niewielką walizkę. Otworzyłam szafę i zaczęłam wyciągać z niej wszystkie swoje ubrania. Pierwszy raz w życiu pomyślałam, że to nawet dobrze, że mam ich tak mało. Hiro przyszedł do mnie kilka minut później, ale nie odzywałam się do niego. 
       - Przepraszam Michi - usłyszałam, kiedy zapinałam zamek w walizce. 
       Nawet na niego nie spojrzałam, kiedy ściągałam z palca obrączkę i wtedy kiedy przechodziłam obok niego w drzwiach.
Wyszłam nie odzywając się do niego. Wiedziałam, że kiedy bym to zrobiła rozpłakałabym się jak małe dziecko, błagając go, żeby to jakoś odkręcił. 
       Nie płakałam, kiedy dzwoniłam do Sary z pytaniem, czy nie mogłabym u niej zostać na kilka dni. 
       Wiedziałam, że muszę sobie z tym jakoś poradzić, w końcu nic nigdy nie podpisywałam, tak więc nie musiałam się obawiać, że coś mi się stanie. To nie był mój problem tylko Hiro.
       Zamierzałam mu to udowodnić.

 ________________________________ 

      Zgodnie z umową dodaję kolejny rozdział następny pojawi się za dwa tygodnie. I oby tak dalej. 
Dzisiaj już trochę się coś dzieje, ale to jeszcze nie jest to, a może tak? Piszę jakbym się co najmiej schlała, a ja dzisiaj przecież nic nie piłam, tylko czuję, że dostanę migreny...znowu.
      W pierwszym rozdziale zmieniłam trochę rzeczy, miło by mi było gdybyście wrócili i przeczytali go ponownie, zmieniłam opis biura, no i imię głównej bohaterki, tamto mi nie pasowało.
Dziękuję wam z całego serca za komentarze. Wiem, że ktoś tu jest i obyście zostały jak najdłużej! Obiecam was nie zawieść i sumiennie pisać nowe rozdziały.  
      Pozdrawiam i do usłyszenia!
      Ps w zakładce DODATKI macie zdjęcie pomieszczenia w którym pracuje Michi.

9 komentarzy :

  1. Cześć !

    Rozdział bardzo mi się podobał :D Muszę przyznać, że twoje opowiadanie jest inne niż wszystkie które czytałam. Chyba najbardziej zmieniło ono mój pogląd co do Kakuzu. Zawsze uważałam go za nikogo więcej jak zimnego drania, a tu proszę, wykazał się troską dla Michi. xD W tym rozdziale dużo więcej się dzieje niż w poprzednich rozdziałach ale wciąż za mało ;) Muszę jakoć to przetrwać i poczekać aż akcja zacznie przybierać na sile i tempie :D

    Pozdrawiam i weny życzę !!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kakuzu i Kisame są u mnie na pierwszym miejscu. A Kakuzu lubię za to, że jest takim draniem :)
      Na prawdziwą akcję będzie trzeba poczekać aż do 6 rozdziału, ale mam nadzieję, że do tego czasu też nie będziesz się nudzić.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Dobry!
    No nieźle. Co za bydlak z tego jej narzeczonego. Głupi śmieć. Mam nadzieję, że Michi po prostu wgniecie go w ziemię i udowodni, że wybrał sobie niewłaściwą osobę na taki przekręt. Dobrze, że go zostawiła. Zastanawiam się teraz tylko jak zamierza udowodnić jego winę. Ciekawa jestem jak to rozwiążesz. c: Coś tak czułam, że Kisame jednak będzie parał się jakimiś brudnymi interesami. Myślę tylko jaka będzie jego rola w tym wszystkim.
    Jeśli chodzi o błędy i inne takie to raczej ich nie było, chociaż w jednym momencie rzuciło mi się w oczy powtórzenie. "Czułam się fatalnie i czyłam [...]". Szkoda też, że ten rozdział był taki krótki. Mam nadzieję, że z czasem się rozkręcisz, chyba że właśnie taki jest Twój plan, wtedy nie wnikam. W każdym razie czytało mi się przyjemnie i lekko.
    Pozdrawiam,
    agni kai.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj zaraz poprawię, brawa za uwagę, wysyłam ciastko.
      Rozdział był krótki i zazwyczaj takie będą, nie lubię długich na nie wiadomo ile stron rozdziałów, mi się to po prostu źle czyta. Ja na przykład później się nudzę i przewijam spory kawał tekstu.
      A Michi oczywiście, że udowodni mu, że jest dupkiem i na pewno będzie żałować, że ją poznał.

      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz!

      Usuń
  3. Powoli coś się dzieje. Nie spodziewałam się, że narzeczony głównej bohaterki zaciągnie dług właśnie u Kisame. Do tego, nadal nie mogę zrozumieć, że człowiek może zrobić takie świństwo wobec drugiego, szczególnie że rzekomo ją kocha. To smutne i jakże prawdziwe. Coś przeczuwam, że Kakuzu też będzie maczał w tym palce... Chociaż złożona obietnica też do czegoś zobowiązuje. Chyba, że Kakuzu okaże się wybawicielem? Ale jakoś mi to nie pasuje. Dobra, koniec przemyśleń, bo później tworzę różne teorie... Poczekam na dalszy ciąg i poznam odpowiedzi na moje pytania. :D
    Przeczytałam również poprzedni, poprawiony rozdział. Myślę, że dobrze Ci idzie opisywanie pomieszczeń. :) Szkoda, że tak krótko, ale również wiem, że za długie to też lekka przesada. Też zawsze przewijam tekst. ;)
    I jeszcze takie małe pytanko: kiedy pojawi się Itachi? Jest moim ulubieńcem, więc jestem naprawdę ciekawa jak go przedstawisz. (W sumie, tak jak resztę, bo z tego co już zauważyłam to z Hidana jak zawsze zboczeńca zrobiono xD). Chociaż może lepiej, aby nie zdradzać fabuły... No nic, teraz jedynie czekać z niecierpliwością na rozdział trzeci.
    Pozdrawiam i życzę ogromu weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się Itachi będzie aczkolwiek dopiero jak zacznie się prawdziwa historia. Dopiero wtedy będzie się częściej pojawiał :)
      Oj Hidan do końca takim zboczeńcem nie będzie, wszystko tutaj jest trochę pogmatwane i nie można wierzyć wszystkiemu od razu.
      A odpowiedź na pytanie uzyskasz w 6 rozdziale, tyle mogę zdradzić.
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  4. Cześć! ^_^
    Twój blog został właśnie dodany do Lapidarium Narutowskiego. W imieniu załogi LN bardzo dziękuję za wybranie naszego spisu i zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów. (:
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, myślałam, że ten rozdział będzie dłuższy, szkoda. Ale i tak było ciekawie. ^*^ Trzeba być naprawdę chamem, żeby przepisać swój dług na żonę. Biedna Michi TT_TT
    Awww, Kisame taki groźny. Lubię tą ''rybkę'' xD
    Nie wiem jak przeczekam te dwa tygodnie, bo akcja juz powoli sie rozkręca. :V
    Weny ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm. Komentarz mi usunęło, co za szajstwo...
      Ja też lubię tą rybkę, nawet bardzo :)
      Akcja się rozkręca, ale nadal to jeszcze nie jest to, więc trzeba cierpliwie czekać, chodź bardzo mi miło, że będziesz wyczekiwać!

      Pozdrawiam!

      Usuń

Made by Schizma