Rozpłakałam się dopiero wtedy jak zobaczyłam dom mojej przyjaciółki. Nie ryczałam przez całą podróż, ale teraz naprawdę nie mogłam się już powstrzymać. Czułam, że moja dusza rozrywa się na milion małych kawałeczków.
Jak tylko weszłam na schody prowadzące do werandy domu, drzwi otworzyły się, a Sara stanęła w progu, w jednej ręce trzymając małą Mirih.
- Michi - powiedziała żałośnie, kiedy mnie zobaczyła.
Podeszłam do niej, a Sara pozwoliła mi wejść do środka. Kiedy stanęłam w przytulnym i ciepłym holu od razu zrobiło mi się jakoś tak lepiej. Ale łzy nadal leciały mi po policzkach. Na pewno wyglądałam paskudnie w rozmazanym makijażu.
- Saro daj mi Mirih, pójdę już ją położyć.
Do kobiety podszedł przystojny blondyn o bardzo niebieskich oczach i już wiedziałam, po kim małą Mirih była taka urocza. Mąż Sary - Minato, był naprawdę przystojny, ale doskonale wiedziałam, że mężczyzna świata nie widział poza swoją żoną i córką. Co jeszcze bardziej mnie zdołowało. Oni byli tacy szczęśliwi.
Minato wziął na ręce swoją córkę i kiedy przechodził koło mnie popatrzył na mnie współczująco.
- Możesz tutaj zostać tak długo, jak tylko chcesz Michi. Przykro mi - powiedział ze szczerym współczuciem, ale i tak coraz bardziej zaczynałam się czuć jak intruz.
Sara zabrała moją walizkę, a ja w tym czasie ściągnęłam z siebie płaszcz.
- Pokażę ci pokój Michi. Chodź.
Posłusznie poszłam za kobietą, a ta zaprowadziła mnie małego pokoju z łóżkiem, komodą i szafką nocną.
- Nie jest duży, bo zazwyczaj nocują tutaj goście.
Popatrzyłam na kobietę i przytuliłam się do niej mocno.
- Saro dobrze wiesz, że nie potrzebuję nic więcej. Dziękuję ci za wszystko. Postaram się jak najszybciej znaleźć coś nowego.
Wiedziałam, że bardzo chciała się dowiedzieć, co zaszło pomiędzy mną a Hiro, ale tak naprawdę nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Kobieta doskonale to wyczuła, bo nie zaczęła tematu, tylko popatrzyła na mnie współczująco.
- Tam jest łazienka - powiedziała wskazując na jedne z drzwi w korytarzu - Idź weź prysznic, a ja zrobię nam kawy. Zadzwoń do szefa poproś go o kilka dni urlopu.
Popatrzyłam na nią i pokiwałam głową. Nie miałam pojęcia co powinnam teraz zrobić i naprawdę.
Posłusznie weszłam do łazienki, kiedy Sara poszła do kuchni. Szybko doprowadziłam się do porządku. Na każdym kroku musiałam się pilnować, żeby znowu nie zacząć o tym wszystkim myśleć.
Kiedy już się umyłam i przebrałam w nowe rzeczy. Usiadłam na łóżku i popatrzyłam przez okno. Nie było późno, ale i zaczęło się szarzeć na zewnątrz.Czułam się nieswojo, po raz pierwszy w życiu nie wiedziałam jak zareagować na całą tą szopkę która rozpętała się wokół mnie. Było mi po prostu tak cholernie żal samej siebie.
Wyciągnęłam z torebki telefon i szybko wyszukałam odpowiedni kontakt. Ręce zaczęły mi się niemiłosiernie trzęś. Wbrew temu co krzyczała moja podświadomość nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha.
- Tak słucham? - usłyszałam po kilku sygnałach połączenia.
Odetchnęłam bardzo cicho, dodając sobie otuchy. Męski głos był podirytowany. Doskonale wiedziałam, że nie powinnam do niego teraz dzwonić.
- Wujku? Musimy pogadać - powiedziałam bardzo cicho.
Usłyszałam, że mężczyzna po drugiej stronie prawdopodobnie wyprostował się na krześle.
- Rozumiem - odpowiedział sucho - Czy coś się stało?
- Chciałabym prosić o dzień urlopu.
Po drugiej stronie zaległa cisza, czego się tak naprawdę nie spodziewałam. Byłam trochę zaskoczona tym, że Kakuzu nic nie odpowiedział.
- Michi. Czy coś się stało?
Zamarłam. Dopiero teraz zaczęłam się tak na poważnie zastanawiać, czy on aby też nie siedzi w tym interesie. Ale przecież on nie był taki.
- Oczywiście, że nie - odparłam z udawanym zaskoczeniem - Dlaczego pytasz?
- Michi - ton głosu Kakuzu się zmienić. Był wyraźnie cichszy i spokojniejszy - Powinniśmy się spotkać. Teraz.
Zaskoczył mnie. Kompletnie nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć.
- Powiedź mi gdzie aktualnie jesteś. Nie pytaj o nic więcej, nie mam za dużo czasu.
Najwyraźniej wyczuł, że jestem zdziwiona jego słowami. Westchnęłam zastanawiając się, co teraz powinnam zrobić, ale jakiś głos w głowie podpowiadał mi, że powinnam się z nim spotkać.
- Jestem na ulicy Noboru. Dom numer czternaście, nie powinieneś przegapić.
- Wiem gdzie to jest - odpowiedział spokojnie - Czekaj, gdzieś blisko drogi, będę za piętnaście minut.
- Rozumiem. Do zobaczenia.
Dźwięk przerwanego połączenia wyrwał mnie z zamysłu. Nie wiedziałam o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi, ale miałam przeczucie, że ten człowiek chce mi pomóc. Inaczej nigdy bym nie zgodziła się na to spotkanie.
Szybko wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę kuchni, gdzie czekała już na mnie Sara. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
- Pewnie nie chcesz teraz o tym rozmawiać? - zapytała cicho i podała mi kubek z ciepłą kawą.
Upiłam kilka łyków, kręcąc głową. Naprawdę nie miałam ochoty na rozmowę o tym bydlaku. No i tak naprawdę nie wiedziałam, jak mam na to wszystko zareagować.
- Dzwoniłam do Aidy. Zgodził się na jeden dzień wolnego, ale muszę na jutro zrobić kilka rzeczy. Za kilka minut podjedzie tutaj i da mi kilka dokumentów.
Sara popatrzyła na mnie, ale wiedziałam, że połknęła haczyk. Doskonale wiedziała, że naprawdę mam teraz dużo rzeczy do zrobienia w firmie.
- Powinnam już pójść - powiedziałam patrząc na zegarek - Za chwilę pewnie będzie. Powinnam szybko się uwinąć, dwadzieścia minut góra.
Kobieta uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
Ubrałam szybko kurtkę, którą wyciągnęłam z walizki i wyszłam przed dom, cicho zamykając za sobą drzwi. Wyszłam na chodnik przy ulicy i zaczęłam się nerwowo rozglądać. Ulica była pusta, nawet samochody nie przejeżdżały, co mnie nie zdziwiło. To było naprawdę spokojne osiedle no i z dala od głównej drogi, więc nie przejeżdżało tędy za dużo samochodów. Dlatego, jak zobaczyłam, że jakiś nadjeżdża, byłam pewna, że to Kakuzu.
Nie myliłam się. Czarny mercedes nawrócił i zatrzymał się obok mnie. Nachyliłam się nad otwartym oknem i zajrzałam niepewnie do środka.
Mężczyzna był sam, co mnie trochę uspokoiło.
- Wsiadaj Michi. Nie zajmę ci dużo czasu, ale wolałbym porozmawiać w środku - powiedział mężczyzna i skinął na mnie głową.
Otworzyłam drzwi i usiadłam na miejscu pasażera. Kakuzu ruszył, co mnie bardzo wystraszyło.
- Spokojnie. Nie zamierzam cię nigdzie wywieść. Nie chce, żeby ktokolwiek nas zobaczył.
Jego spokojny ton głosu i całkowite opanowanie sprawiło, że naprawdę się rozluźniłam.
- O co chodzi? - zapytałam.
Mężczyzna zaparkował na jednym z poboczy.
Praktycznie nikt tutaj nas nie mógł dostrzec, więc znowu zaczęłam być spięta. Naprawdę nie wiedziałam, co może się teraz stać.
- Będę szczery. Doskonale wiem o umowie która została zawarta pomiędzy twoim pseudo narzeczonym, a Hoshigakim Kisame.
- Byłym narzeczonym - powiedziałam cicho, na co mężczyzna spojrzał na mnie i pokiwał lekko głową.
- Na twoim miejscu zachowałbym się tak samo. Nie powinienem tego robić Michi, ale pomogę ci. Musisz mnie wyraźnie wysłuchać. Po pierwsze nikt nie może się dowiedzieć o tym co się stało i o naszej rozmowie. Zrozumiałaś?
Pokiwałam głową.
- Wiem, że brzmi to niedorzecznie. Hiro od dawna ma zaciągnięty dług w naszej organizacji. Domyślam się, że o tym akurat już wiesz. Jesteś przecież przyzwyczajona do tego, że takie rzeczy są w tym świecie na porządku dziennym. Gdyby nie pewne fakty, prawdopodobnie zostałabyś już dawno sprzedana do pierwszego lepszego burdelu za granicą. Musiałem już dawno coś wymyślić, ale nic ci nie mówiłem, bo chciałem mieć jakiś plan. Boże gdyby twoja matka dowiedziała się w co się wpakowałaś, zabiłaby mnie.
Otworzyłam szeroko oczy z zaszokowania, już miałam coś powiedzieć, ale Kakuzu uniósł lekko dłoń, chciał żebym go wysłuchała dalej.
- Jeżeli będzie się opierała, tak na pewno zrobią. Mówiłem, że jest kilka faktów które powodują, że Ibuza Yahiko chce z tobą zawszeć umowę. Jeżeli chcesz żyć, musisz się na nią zgodzić. Nie stanie ci się krzywda. Nie będzie to do do ciebie korzystne, ale będziesz wolna. To najlepsza opcja, jaka może cię teraz spotkać.
Mężczyzna przekręcił kluczyk i ponownie ruszyliśmy samochodem. Wracaliśmy.
Przez całą podróż nie mogłam się odezwać. Czułam się podle i tak naprawdę nie wiedziała, co powinnam powiedzieć.
Zatrzymał się przed domem Sary i popatrzył na mnie ponownie.
- Normalnie nie interesowałabym się w takiej sprawie. Ale obiecywałem twoim rodzicom, że będę miał na ciebie oko. Ja nie zajmuję się długami, ale jak tylko Hoshigaki powiedział mi, że to chodzi o twojego narzeczonego postanowiłem coś z tym zrobić. No i wiesz, że bardzo cię lubię. Jesteś moją ulubioną chrześnicą - powiedział nawet lekko się uśmiechając.
- Przyjdź jutro o dwudziestej do firmy. Ochrony już wtedy nie będzie, a my będziemy mieli zebranie. Nie musisz się niczym przejmować, jeżeli będziesz współpracować. To najważniejsze. Resztę dowiesz się jutro.
Pokiwałam głową. Tylko tyle potrafiłam teraz zrobić.
- Proszę idź już. Wyśpij się, przemyśl wszystko. Nikomu nie wspominaj o tej rozmowie. Dobranoc Michi.
- Dziękuję Kakuzu. Dziękuję za wszystko.
Wyszłam z samochodu i czekałam, aż czarny mercedes zniknie mi z wzroku. Dopiero wtedy wróciłam do domu.
Czułam, że już więcej nie potrafię zachowywać się normalnie. Czułam, że naprawdę mam prawo się rozpłakać.
Zostałam z tym wszystkim tak cholernie sama i to najbardziej mnie bolało. Nie miałam komu powiedzieć prawdy, wypłakać się wyżalić. Kakuzu mimo, że był po mojej stronie, nie chciałam akurat jemu się wypłakiwać. On zawsze był typem samotnika. Mimo, że był dla mnie prawie rodziną to mieliśmy umowę, że nie będziemy nikomu o tym w firmie mówić.
W dodatku Hiro zaczął do mnie wydzwaniać co chwilę od dziesięciu minut.
- Boże dlaczego to mnie spotkało? - zapytałam sama sobie.
Kiedy już się umyłam i przebrałam w nowe rzeczy. Usiadłam na łóżku i popatrzyłam przez okno. Nie było późno, ale i zaczęło się szarzeć na zewnątrz.Czułam się nieswojo, po raz pierwszy w życiu nie wiedziałam jak zareagować na całą tą szopkę która rozpętała się wokół mnie. Było mi po prostu tak cholernie żal samej siebie.
Wyciągnęłam z torebki telefon i szybko wyszukałam odpowiedni kontakt. Ręce zaczęły mi się niemiłosiernie trzęś. Wbrew temu co krzyczała moja podświadomość nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha.
- Tak słucham? - usłyszałam po kilku sygnałach połączenia.
Odetchnęłam bardzo cicho, dodając sobie otuchy. Męski głos był podirytowany. Doskonale wiedziałam, że nie powinnam do niego teraz dzwonić.
- Wujku? Musimy pogadać - powiedziałam bardzo cicho.
Usłyszałam, że mężczyzna po drugiej stronie prawdopodobnie wyprostował się na krześle.
- Rozumiem - odpowiedział sucho - Czy coś się stało?
- Chciałabym prosić o dzień urlopu.
Po drugiej stronie zaległa cisza, czego się tak naprawdę nie spodziewałam. Byłam trochę zaskoczona tym, że Kakuzu nic nie odpowiedział.
- Michi. Czy coś się stało?
Zamarłam. Dopiero teraz zaczęłam się tak na poważnie zastanawiać, czy on aby też nie siedzi w tym interesie. Ale przecież on nie był taki.
- Oczywiście, że nie - odparłam z udawanym zaskoczeniem - Dlaczego pytasz?
- Michi - ton głosu Kakuzu się zmienić. Był wyraźnie cichszy i spokojniejszy - Powinniśmy się spotkać. Teraz.
Zaskoczył mnie. Kompletnie nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć.
- Powiedź mi gdzie aktualnie jesteś. Nie pytaj o nic więcej, nie mam za dużo czasu.
Najwyraźniej wyczuł, że jestem zdziwiona jego słowami. Westchnęłam zastanawiając się, co teraz powinnam zrobić, ale jakiś głos w głowie podpowiadał mi, że powinnam się z nim spotkać.
- Jestem na ulicy Noboru. Dom numer czternaście, nie powinieneś przegapić.
- Wiem gdzie to jest - odpowiedział spokojnie - Czekaj, gdzieś blisko drogi, będę za piętnaście minut.
- Rozumiem. Do zobaczenia.
Dźwięk przerwanego połączenia wyrwał mnie z zamysłu. Nie wiedziałam o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi, ale miałam przeczucie, że ten człowiek chce mi pomóc. Inaczej nigdy bym nie zgodziła się na to spotkanie.
Szybko wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę kuchni, gdzie czekała już na mnie Sara. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
- Pewnie nie chcesz teraz o tym rozmawiać? - zapytała cicho i podała mi kubek z ciepłą kawą.
Upiłam kilka łyków, kręcąc głową. Naprawdę nie miałam ochoty na rozmowę o tym bydlaku. No i tak naprawdę nie wiedziałam, jak mam na to wszystko zareagować.
- Dzwoniłam do Aidy. Zgodził się na jeden dzień wolnego, ale muszę na jutro zrobić kilka rzeczy. Za kilka minut podjedzie tutaj i da mi kilka dokumentów.
Sara popatrzyła na mnie, ale wiedziałam, że połknęła haczyk. Doskonale wiedziała, że naprawdę mam teraz dużo rzeczy do zrobienia w firmie.
- Powinnam już pójść - powiedziałam patrząc na zegarek - Za chwilę pewnie będzie. Powinnam szybko się uwinąć, dwadzieścia minut góra.
Kobieta uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
Ubrałam szybko kurtkę, którą wyciągnęłam z walizki i wyszłam przed dom, cicho zamykając za sobą drzwi. Wyszłam na chodnik przy ulicy i zaczęłam się nerwowo rozglądać. Ulica była pusta, nawet samochody nie przejeżdżały, co mnie nie zdziwiło. To było naprawdę spokojne osiedle no i z dala od głównej drogi, więc nie przejeżdżało tędy za dużo samochodów. Dlatego, jak zobaczyłam, że jakiś nadjeżdża, byłam pewna, że to Kakuzu.
Nie myliłam się. Czarny mercedes nawrócił i zatrzymał się obok mnie. Nachyliłam się nad otwartym oknem i zajrzałam niepewnie do środka.
Mężczyzna był sam, co mnie trochę uspokoiło.
- Wsiadaj Michi. Nie zajmę ci dużo czasu, ale wolałbym porozmawiać w środku - powiedział mężczyzna i skinął na mnie głową.
Otworzyłam drzwi i usiadłam na miejscu pasażera. Kakuzu ruszył, co mnie bardzo wystraszyło.
- Spokojnie. Nie zamierzam cię nigdzie wywieść. Nie chce, żeby ktokolwiek nas zobaczył.
Jego spokojny ton głosu i całkowite opanowanie sprawiło, że naprawdę się rozluźniłam.
- O co chodzi? - zapytałam.
Mężczyzna zaparkował na jednym z poboczy.
Praktycznie nikt tutaj nas nie mógł dostrzec, więc znowu zaczęłam być spięta. Naprawdę nie wiedziałam, co może się teraz stać.
- Będę szczery. Doskonale wiem o umowie która została zawarta pomiędzy twoim pseudo narzeczonym, a Hoshigakim Kisame.
- Byłym narzeczonym - powiedziałam cicho, na co mężczyzna spojrzał na mnie i pokiwał lekko głową.
- Na twoim miejscu zachowałbym się tak samo. Nie powinienem tego robić Michi, ale pomogę ci. Musisz mnie wyraźnie wysłuchać. Po pierwsze nikt nie może się dowiedzieć o tym co się stało i o naszej rozmowie. Zrozumiałaś?
Pokiwałam głową.
- Wiem, że brzmi to niedorzecznie. Hiro od dawna ma zaciągnięty dług w naszej organizacji. Domyślam się, że o tym akurat już wiesz. Jesteś przecież przyzwyczajona do tego, że takie rzeczy są w tym świecie na porządku dziennym. Gdyby nie pewne fakty, prawdopodobnie zostałabyś już dawno sprzedana do pierwszego lepszego burdelu za granicą. Musiałem już dawno coś wymyślić, ale nic ci nie mówiłem, bo chciałem mieć jakiś plan. Boże gdyby twoja matka dowiedziała się w co się wpakowałaś, zabiłaby mnie.
Otworzyłam szeroko oczy z zaszokowania, już miałam coś powiedzieć, ale Kakuzu uniósł lekko dłoń, chciał żebym go wysłuchała dalej.
- Jeżeli będzie się opierała, tak na pewno zrobią. Mówiłem, że jest kilka faktów które powodują, że Ibuza Yahiko chce z tobą zawszeć umowę. Jeżeli chcesz żyć, musisz się na nią zgodzić. Nie stanie ci się krzywda. Nie będzie to do do ciebie korzystne, ale będziesz wolna. To najlepsza opcja, jaka może cię teraz spotkać.
Mężczyzna przekręcił kluczyk i ponownie ruszyliśmy samochodem. Wracaliśmy.
Przez całą podróż nie mogłam się odezwać. Czułam się podle i tak naprawdę nie wiedziała, co powinnam powiedzieć.
Zatrzymał się przed domem Sary i popatrzył na mnie ponownie.
- Normalnie nie interesowałabym się w takiej sprawie. Ale obiecywałem twoim rodzicom, że będę miał na ciebie oko. Ja nie zajmuję się długami, ale jak tylko Hoshigaki powiedział mi, że to chodzi o twojego narzeczonego postanowiłem coś z tym zrobić. No i wiesz, że bardzo cię lubię. Jesteś moją ulubioną chrześnicą - powiedział nawet lekko się uśmiechając.
- Przyjdź jutro o dwudziestej do firmy. Ochrony już wtedy nie będzie, a my będziemy mieli zebranie. Nie musisz się niczym przejmować, jeżeli będziesz współpracować. To najważniejsze. Resztę dowiesz się jutro.
Pokiwałam głową. Tylko tyle potrafiłam teraz zrobić.
- Proszę idź już. Wyśpij się, przemyśl wszystko. Nikomu nie wspominaj o tej rozmowie. Dobranoc Michi.
- Dziękuję Kakuzu. Dziękuję za wszystko.
Wyszłam z samochodu i czekałam, aż czarny mercedes zniknie mi z wzroku. Dopiero wtedy wróciłam do domu.
Czułam, że już więcej nie potrafię zachowywać się normalnie. Czułam, że naprawdę mam prawo się rozpłakać.
Zostałam z tym wszystkim tak cholernie sama i to najbardziej mnie bolało. Nie miałam komu powiedzieć prawdy, wypłakać się wyżalić. Kakuzu mimo, że był po mojej stronie, nie chciałam akurat jemu się wypłakiwać. On zawsze był typem samotnika. Mimo, że był dla mnie prawie rodziną to mieliśmy umowę, że nie będziemy nikomu o tym w firmie mówić.
W dodatku Hiro zaczął do mnie wydzwaniać co chwilę od dziesięciu minut.
- Boże dlaczego to mnie spotkało? - zapytałam sama sobie.
_____________________________
Halo, halo! Dodaję wcześnie, bo miało być po południu. Jakoś mój laptop wariuje i mam ochotę wywalić go za okno, ale jeszcze ze mną współpracuje. Oby jak najdłużej :P
Mało się dzieje, ale w następnym rozdziale, będzie się już więcej działo.
Co do długości rozdziałów, czasami będą się zdarzać dłuższe, ale zazwyczaj będzie taka długość. Musicie mi wybaczyć, nie lubię po prostu długich notek.
Pozdrawiam was i życzę miłego dnia!
Pozdrawiam was i życzę miłego dnia!
O, mile mnie zaskoczyłaś, że rozdział pojawił się tak wcześnie. Na początku kilka słów na temat formy: jest kilka błędów - szczególnie literówki i interpunkcja. W niektórych momentach brakuje przecinka, przez co zdanie nabiera innego sensu. Np tutaj: "Pokażę ci pokój Michi". Powinno być: "Pokażę ci pokój, Michi". Niby błaha rzecz, ale jednak ważna. :) Jeszcze troszkę dziwnie brzmi rozmowa Kakuzu z Michi. Raz zwraca się do niej na Ty, w kolejnym zdaniu mówi do niej przez per Pani.
OdpowiedzUsuńKakuzu wujkiem Michi? Tym to mnie zaskoczyłaś. Spodziewałam się romansu między nimi, ale nie więzów rodzinnych. Jednak dobrze, że o tym wszystkim wie i pomoże głównej bohaterce. Ciekawe, co wymyślił dla niej Yahiko, co ona będzie robić? Ajj, znów wiele pytań a odpowiedzi nadal brak. Coś przeczuwam, że to całe spotkanie nie będzie przyjemne dla Michi.
No nic, czekam na więcej!
Życzę weny oraz również miłego dnia~ :)
Mój błąd. Czasami faktycznie mogłam się kopnąć, chciałam dodać, a później jak już opanuję mój komputer poprawić błędy. Nie lubię tak dodawać na już teraz, ale mogłabym wg go nie dodać i wtedy byłby próbkę :)
UsuńPozdrawiam!
Wooooow. Jeszcze wczoraj przeprowadzałam z Tobą wywiad, a dziś już rozdział. Miła niespodzianka :))))
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie tylko dlaczego Michi mówi do wujka pan, a on to niej pani. A czasami zwracają się do siebie na ''ty''. Więc byłabym wdzięczna za wyjasnienie. :>
Troszku malo sie działo, ale rozdział i tak coś wniósł. Ciekawe było to, że Sara jest zoną Minato. Przypadek czy mowa to u Namikaze?
Nie mogę się już doczekać spotkania w firmie :V
Em.. zauwazyłam też mały błąd rzeczowy. Michi przyjechała w płaszczu, a wychodząc ubierała kurtkę. Wybacz no... mam dziś dzień czepiania się x''D
Weny ;3
Zmieniłam z tym "panem", to moje niedopatrzenie. Rozdziały piszę na przód i czasami jak coś zmieniam nie wyłapuję wszystkiego.
UsuńNie Sara nie jest żoną tego Minato, aczkolwiek wzorowałam się na nim.
Oj tak spotkanie w firmie... mam nadzieję, że to akurat mi wyszło.
Pozdrawiam.