sobota, 5 września 2015

Rozdział 5

3 komentarze
KISAME

       Jak tylko kobieta zamknęła za sobą drzwi odetchnąłem z ulgą. Nigdy w życiu nie sądziłem, że ktokolwiek wywoła we mnie takie uczucia. Przed oczami miałem nadal błagającą mnie o litość dziewczynę, a ja nie mogłem wyrzucić tego obrazu se swojej głowy. Cały czas pamiętam to przerażenie i ogromny żal który wtedy mi ukazała. 
Tylko ona miała coś takiego, że się ugiąłem. To wszystko spowodowało, że postanowiłem jeszcze raz przemyśleć całą tą sytuację. 
       Nalałem sobie dla rozluźnienia jeszcze trochę wina i włączając laptopa leżącego na biurku, upiłem łyk alkoholu. 
Przez chwilę siedziałem bez ruchu, wystukując palcami, o blat biurka, nieznany mi rytm. Naprawdę chciałem się skupić na nowym projekcie, który miałem dokończyć. Już dawno powinien leżeć na biurku prezesa, a ja robiłem wszystko, byle tylko nie musieć porządnie usiąść do pracy.
Michi jednak cały czas siedziała w moje głowie i zaczynałem żałować, że nie dałem jej do podpisania tej cholernej umowy. Nie mogłem się, aż tak angażować. Zrobić tak jak zawsze, zabrać to co należy do Akatsuki i po sprawie.
       Wiedziałem, że gdybym zmusił ją do podpisania tej cholernej umowy, nie dawałoby mi to spokoju. Nie zasługiwała na coś takiego. Gdyby podpisała te cholerne papiery musiałaby pracować sześć dni w tygodniu po czternaście godzin minimum. Pensji nie dostawałaby wcale, no chyba, że lider miałby lepszy humor, to może by coś dostała.
Wystukiwałem nierówny rytm palcami o blat biurka, aż w końcu wziąłem się do roboty.


~*~*~*~*~*~
MICHI
 
       Cholernie niewyspana już po raz kolejny w tym tygodniu przyszłam do pracy. Po wczorajszym spotkaniu z Hoshigakim to już w ogóle nie miałam ochoty przyjść do biura. Jedyne czego teraz potrzebowałam to ciepłej kołderki i czekolady. 
       - Dzień doby Michi, jak tam wczorajsze spotkanie? 
       Westchnęłam i popatrzyłam na starszego mężczyznę stojącego nade mną. Kakuzu był bardzo poważny i chyba naprawdę ciekawiło go to, jak mi wczoraj poszło.
       - Lepiej nie mówić - powiedziałam cicho i wróciłam do pisania na komputerze.
       - Niech pani nie przesadza. Nie mogliśmy się wszyscy spotkać, ale myślę, że Kisame nie był do pani aż taki zły. Jak zazwyczaj to u niego bywa. Obiecywał być miły.
       Popatrzyłam na Kakuzu chyba dosyć dziwnym wzrokiem, bo ten tylko zaśmiał się cicho i bez słowa zniknął w swoim gabinecie. Czasami bawiła mnie ta gra w udawanie, że praktycznie się nie znamy. Mało osób wiedziało kim dla mnie jest Kakuzu, a mi to nie przeszkadzało.
Przekręciłam oczami  i wróciłam do swojej pracy. Żeby robota łatwiej mi szła, włączyłam radio które stało na moim biurku i ściszyłam lekko głos, tak żeby nikomu to nie przeszkadzało, a ja dobrze słyszałam. 
Nie mogłam się jednak skupić. Moją głowę cały czas zaprzątały inne myśli i nie miałam na nic ochoty. Coraz bardziej myślałam nad tym, żeby wsiąść urlop i wyjechać gdzieś daleko. Do rodziców, albo na wieś. Chciałam spotkać się z mamą, przytulić się do niej i po prostu się wypłakać, a od ojca usłyszeć, że Hiro to gnój i, że powyrywa mu nogi z dupy jak go spotka. 
       Zerknęłam na zdjęcia w ramkach, postawione na biurku obok ściany. Miałam ich kilka, ale tylko jedne z Hiro. Kiedy na nie popatrzyłam, poczułam się jakby ktoś walnął mnie z pięści w brzuch. To uczucie było tak okropne, że szybko przewróciłam ramkę, tak żeby nie musieć patrzeć na fotografie i na szczęśliwych na niej ludzi.
Ale to i tak nie dawało mi spokoju. Kompletnie nie umiałam się skupić. Cały czas zerkałam na przewróconą ramkę, jakby miała zaraz do mnie przemówić, ale nic takiego się nie stało, a ja przez długi czas nie mogłam nic napisać. Nie potrafiłam skupić swojej uwagi na pracy. Te ostatnie dni tak namieszały mi w głowie i w życiu, że coraz bardziej czułam się przytłoczona tym wszystkim, a nie mogłam się nikomu wyżalić.  
        - Michi! 
        Wychyliłam się za biurka, kiedy usłyszałam głos mojej koleżanki. Ale nie była to Sara. 
Popatrzyłam na śliczną i wysoką długowłosą blondynkę, która stała przy wejściu do pomieszczenia. Tsuki wyglądała jak zwykle zjawiskowo w jasnopomarańczowej tunice na grubych ramiączkach, białych leginsach i żółtych wysokich szpilkach na koturnie z delikatnym paskiem. Różowe duże kujonki dodawały jej niesamowitego uroku. 
        - Tsuki! - uśmiechnęłam się szeroko i podbiegłam do dziewczyny - Wróciłaś.
        Uwielbiałam Tsuki za to, że jest zimną suką. I nigdy nie przejmowała się tym co inni o niej sądzą. Kochałam jej pewność siebie, której mi czasami brakowało.  Była osobą która potrafiła dać porządnego kopa w tyłek. 
        - Będziemy musiały spotkać się wieczorem. Wszystko mi opowiesz Tsuki. 
        - Weźmiemy też Sarę!
        Zobaczyłam, że wyraz twarzy Tsuki zmienił się. Przyglądała mi się podejrzliwie, nie wiedząc chyba jak zacząć rozmowę. 
        - Michi ja słyszałam, że... 
        Urwała w połowie i popatrzyła przed siebie. Odwróciłam się, w naszą stronę szedł Hoshigaki. Szedł pewnie tak jakby wczorajszy dzień w ogóle się nie zdarzył. A ja czułam, że zaraz zacznę niebezpiecznie dygotać. 
Mężczyzna przeszedł obok nas obojętnie i zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Jeszcze przez chwilę trwałyśmy w ciszy. Tsuki zapewne wiedziała, że ten temat jest dla mnie wyjątkowo bolesny. 
       - Nie mówmy o tym - powiedziałam cicho, tępo wpatrując się w drzwi za którymi zniknął Hoshigaki.  
       - Tak mi przykro Michi 
       Tsuki położyła mi na ramieniu swoją dłoń. Westchnęłam cicho.
       - Nic mi nie jest. 
       Popatrzyłam na Tsuki i uśmiechnęłam się. W tym samym momencie zadzwonił telefon na moim biurku, więc ruszyłam, żeby go odebrać. Widziałam jak Tsuki wróciła na swoje miejsce, ale nie wiedziałam co robi, bo byłyśmy już oddzielone ścianką. 
 ~*~*~*~*~*~
       Prawie cały dzień spędziłam na odbieraniu telefonów i umawianiu spotkań. Nie pamiętałam już tak zapracowanego dnia, a praca sekretarki najczęściej bywała naprawdę trudna i ciężka. 
Najbardziej zadziwiało mnie to, że nie zostałam wezwana przez Prezesa. Hoshigaki wyraźnie mi mówił, że to dzisiaj mam się z nim spotkać.
Postanowiłam się nie narzucać, a w głębi mnie zaczęła kiełkować nadzieja, że może o mnie zapomnieli i dadzą mi spokój, bez płacenia tego cholernego długu.   
       O osiemnastej wyszłam z pracy. Pożegnałam się ze wszystkimi i prawie biegiem wyszłam przed firmę. Cieszyłam się, że Kakuzu pozwolił mi dzisiaj wcześniej wyjść. Czułam też, że pewnie chciał, żebym jak najszybciej zniknęła dzisiaj z tego miejsca. Prezesa nie było w firmie, a miał pojawić się gdzieś koło dwudziestej, Kakuzu zapewne miał jakiś plan, a mi pozostało tylko czekać, aż sam mi o tym powie. Mogłam mu zaufać i to najbardziej się dla mnie liczyło i byłam mu za to wdzięczna.  
       W trakcie pracy zadzwoniłam do pewnego mężczyzny który wynajmował dosyć ładne mieszkania. Musiałam w końcu coś znaleźć, a wiedziałam, że samotne wynajmowanie mieszkania będzie mnie trochę kosztować. Musiałam biec, żeby zdążyć na pociąg. 
Dawno nie jeździłam tym środkiem transportu, ale bardzo je lubiła. W miejscowości gdzie mieszkałam, nie było tych szybkich pociągów, nad czym nawet trochę ubolewałam, ale te starsze również nigdy się nie spóźniały, co gwarantowało mi, że będę w pracy zawsze na czas, nawet mieszkając trochę dalej firmy niż zazwyczaj. 
        Przed dwudziestą dotarłam do umówionego miejsca. Mieszkanie które mnie zainteresowało, znajdowało się na nowo wybudowanym, strzeżonym osiedlu. Nowoczesne, prostokątne bloki, wzbudzały podziw, a ja lubiłam mieszkać w ładnych okolicach. 
Weszłam do jednego z budynków, potem cierpliwie czekałam na przyjazd windy, a później kiedy zatrzymała się na dwudziestym czwartym piętrze odnalazłam drzwi z numerem sto sześćdziesiąt trzy. 
        Nacisnęłam dzwonek.
Długo nie musiałam czekać. Otworzyła mi niewysoka brązowo włosa kobieta ubrana w stylowy kostium żakardowy. 
        - Dobry wieczór panno Anzai - przywitała się. Miała bardzo ciepły głos - Proszę wejść do środka. 
        Posłusznie weszłam do mieszkania, a kobieta zamknęła za sobą drzwi. Ściągnęłam płaszcz i podałam go kobiecie, na jej pytanie czy nie chciałabym się czegoś napić, pokręciłam przecząco głową. 
Ciekawsko zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. 
Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowało się wąskie, otwarte przejście do kuchni. Przedsionek był trochę ciasny, ale duża szafa z lustrem optycznie powiększała pomieszczenie. Posłusznie weszłam z kobietą do kuchni. Podłoga była wyłożona jasno brzoskwiniowymi płytkami, a ściany były kolory takiego jak w przedsionku - białego. Kuchnia była raczej mała. Kwadratowy stół wykonany z ciemnego drewna stał przy ścianie naprzeciwko drzwi, przysunięte do niego były cztery bardzo ładnie wykonane krzesła z takiego samego drewna jak stół. Meble kuchenne były białe i lakierowane, a blaty szarawe, co od razu mi się spodobało. Lodówka była zabudowana, a kuchenka i okap były koloru takiego samego jak reszta mebli.
        - Może przejdziemy teraz do salonu? - zaproponowała kobieta, przyglądając mi się uważnie.  
        Przeszliśmy do zaproponowanego pomieszczenia. Ściany były takie same jak w kuchni, a na podłodze była wyłożona jasno biała, wpadająca w beż wykładzina.Duży czarno biały obraz wisiał nad beżową kanapą. Okrągły stolik ustawiony był naprzeciwko kanapy, a obok jej ustawiony były okrągłe stoliki na których ustawione były małe, białe lampki z zaokrąglonym abażurem, biurko znajdowało się przy ścianie obok wszystkie meble w mieszkaniu, były wykonane z tego samego drewna, co stół i krzesła w kuchni. Podejrzewałam, że każdy mebel w tym mieszkaniu był z tego samego drewna.  
        Łazienka była mała. Białe płytki na ścianach i brzoskwiniowe na podłodze. Umywalka, ubikacja i wanna, nic szczególnego, ale i tak pomieszczenie było ładnie wykonane.
        W sypialni dominowało przepiękne łóżko. Na stolikach nocnych stały takie same lampki jak w salonie. Nie było tutaj za dużo mebli. Jeszcze tylko podłużna komoda stojąca pod oknem i duża wbudowana w ścianę, szafa.
        - Podoba mi się - powiedziałam do kobiety. 
        Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech. 
        - Jeżeli chce pani, możemy od razu podpisać umowę wynajmu.   
        - Oczywiście. Kiedy mogę się wprowadzić? - zapytałam i podałam kobiecie teczkę z moimi dokumentami.
        - Za trzy dni mieszkanie będzie dla pani dyspozycji. Już jutro może pani przewieść swoje rzeczy. 
        Uśmiechnęłam się szeroko. Chociaż na chwilę poczułam, ze dam radę i, że uda mi się ponownie stanąć na nogi.     

____________________________

        Myślałam, że nie dodam dzisiaj rozdziału, no ale wzięłam się w garść i zaczęłam pisać. 
Mam dużo na głowie, w czwartek mam ważny egzamin, a ja się nadal nie uczę, co mnie przeraża! Jak tam u was w nowym roku szkolnym? Pochwalcie się! Ja żałuję, że już nie chodzę do szkoły, naprawdę dopiero później docenia się plusy nauki. 
       Błędów pewnie sporo, ale poprawię jak tylko odbiję się od dna, jak nasza Michi. 
       Pozdrawiam!
       PS Co was tak ostatnio tak mało? :)  
       PS2 Jak zwykle, zdjęcie mieszkania Michi znajdziecie w DODATKACH
Made by Schizma