- Michi? - usłyszałam głos Sary.
Obróciłam się na fotelu. Sara stała ubrana w płaszcz, a przez ramię
miała przewieszoną torebkę. Widocznie już zbierała się do wyjścia.
- Dobrze, że cię jeszcze złapałam - powiedziała i uśmiechnęła się do
mnie promiennie - Szef cię szuka. Ponoć ważna sprawa.
Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam zdziwiona na przyjaciółkę.
- Przecież przed chwilą przechodził i wszedł do swojego biura -
odpowiedziałam i wskazałam ruchem głowy na gabinet Kakuzu.
- Nie on Michi. Masz iść do Hoshigakiego.
Westchnęłam cicho. A Sara popatrzyła na mnie uważnie.
- Zaraz do niego zajrzę Saro. Dziękuję. Widzimy się jutro nie?
Kobieta uśmiechnęła się promiennie. Pomachała mi i szybko zniknęła, zapewne idąc w stronę windy.
Obróciłam się w stronę komputera. Miałam doskonały widok na gabinet
szefa i przeszkolone ściany widziałam co w nim robił. Przez chwilę przyglądałam się
mężczyźnie który najwyraźniej całą swoją uwagę skupiał na papierkowej
pracy, aż w końcu najwyraźniej poczuł na sobie mój wzrok bo uniósł głowę
i popatrzył na mnie.
Pan Kakuzu odchylił się i oparł o fotel. Spojrzał na mnie i przez
chwilę przyglądaliśmy sobie nawzajem. Wiedziałam, że nadal czeka na moją
odpowiedź w sprawie umowy.
Wiedziałam, że w końcu będę musiała zadecydować o tym co będzie w
przyszłości, o tym jak dalej potoczy się moje życie. Doskonale zdawałam
sobie sprawę z tego, że tak łatwo nie pozwolą mi odejść. Wiedziałam za
dużo.
Mężczyzna
skinął lekko głową i wrócił do swojej pracy. Nie pozostało mi nic innego
jak tylko iść do Hoshigakiego. Nie miałam na to ochoty. To, że mnie
wzywał już oznaczało nic przyjemnego.
Wstałam i dosunęłam za sobą fotel. Na szybko poprawiłam włosy,
uśmiechnęłam się sztucznie i ruszyłam w stronę biura Hoshigakiego.
Biurowiec był jakby wymarły. Nie licząc ochrony, pewnie byłam jak
zwykle ostatnim pracownikiem który jeszcze nie poszedł do domu. Prawie
nic nie oświetlało ciemnego korytarza, tylko czasami nikłe światłą
zapalone w gabinetach szefów rozjaśniały mi drogę.
Zatrzymałam się przed solidnymi, drewnianymi drzwiami. Odetchnęłam głęboko,
zapukałam cicho i weszłam do gabinetu.
- Dobry wieczór panie Hoshigaki - powiedziałam cicho.
Widziałam doskonale rosłego mężczyznę, stojącego tyłem do mnie.
Widziałam doskonale rosłego mężczyznę, stojącego tyłem do mnie.
Mężczyzna odwrócił się w wskazał mi głową, żebym usiadła. Tak też
zrobiłam, przysiadłam na jednej z białych kanap, stojących w biurze.
Kisame ruszył w moją stronę zabierając po drodze teczkę, która leżała na jego biurku. Położył ją na stoliku przede mną i spojrzał na mnie.
Kisame ruszył w moją stronę zabierając po drodze teczkę, która leżała na jego biurku. Położył ją na stoliku przede mną i spojrzał na mnie.
- Proszę to przeczytać. Od razu uprzedzam, to nie będzie nic miłego.
Nie wahając się wzięłam ją do ręki i szybko przeczytałam dokumenty
które się w niej znajdują. Była to umowa, a jej treść spowodowała, że
ręce zaczęły mi się pocić.
- Nie wierzę w to - powiedziałam cicho.
Hoshigaki Kisame spojrzał na mnie wzrokiem całkowicie pozbawionym
emocji, patrzył na mnie jak na towar którego cenę właśnie wyliczał. To
nie była już ta sama osoba, którą znałam na co dzień, widziałam to w
jego wzroku, patrzyłam na potwora.
Wstałam gwałtownie, chyba nawet trochę za bardzo. Zaczęłam się cofać
pod ścianę w ręce nadal trzymając teczkę z dokumentami i zaczęłam nimi delikatnie wymachiwać.
- Pan kpi sobie ze mnie myśląc, że uwierzę w te brednie. Kim do cholery
jesteś, że w ogóle pozwalasz sobie robić takie rzeczy?
Mężczyzna uśmiechnął się pobłażliwie i usiadł na kanapie, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Spokojnie. Sam przyznam, że nie chciałem robić żadnych interesów z twoim narzeczonym, bo wiedziałem jak to się skończy.
- Nie wierzę - wyszeptałam.
- Nie musisz wierzyć mi Michi, ale możesz teraz wrócić do domu i zapytać
się o to swojego narzeczonego. Jeżeli od razu nie powie ci prawdy to
zrobi to za dwa tygodnie.
Poczułam się dziwnie, jakby ktoś przyłożył mi w twarz z liścia.
Położyłam rękę na klatce piersiowej czując, że coraz trudniej jest mi
oddychać.
Mój narzeczony zaciągnął ogromny dług, a teraz przepisał go na mnie?! W głowie miałam tysiące myśli. Dlaczego to zrobił? Czemu nic mi nie powiedział? Przecież wychodziło na to, że to ja podpisałam ugodę, która powodowała, że cały dług przechodzi na mnie, a ja nawet nie wiedziałam, kiedy to zrobił i jak zdobył mój podpis.
Mój narzeczony zaciągnął ogromny dług, a teraz przepisał go na mnie?! W głowie miałam tysiące myśli. Dlaczego to zrobił? Czemu nic mi nie powiedział? Przecież wychodziło na to, że to ja podpisałam ugodę, która powodowała, że cały dług przechodzi na mnie, a ja nawet nie wiedziałam, kiedy to zrobił i jak zdobył mój podpis.
- Wszystko w porządku panno Anzai?
Popatrzyłam na mężczyznę zimnym wzrokiem. Wiedziałam, że doskonale
zdawał sobie sprawę z tego, że nic nie było w porządku.
- Oczywiście - odpowiedziałam i wyprostowałam się - Chciałabym już iść.
Hoshigaki skinął głową, a ja uznałam to za zgodę, dlatego ruszyłam w stronę drzwi.
Hoshigaki skinął głową, a ja uznałam to za zgodę, dlatego ruszyłam w stronę drzwi.
Nie pamiętałam jak dostałam się z powrotem do siebie. Usiadłam na swoim
miejscu i wlepiłam wzrok w monitor komputera. Czułam się okropnie i
zaczęło do mnie dochodzić to, że mój własny chłopak mnie sprzedał, a ja
przez kilka lat pracowałam dla potwora, który zajmuje się lewymi
interesami.
Ukryłam
twarz w dłoniach i po prostu się rozpłakałam. Tak bardzo nie chciałam
tego robić, ale czułam, że nie potrafię sobie z tym poradzić. Nadal
miałam jakąś dziwną nadzieję, że może jednak to jeden wielki żart, ale
wiedziałam, że Hiro od dawna ma problem z hazardem i narkotykami. Tylko
dlaczego akurat padło na Akatsuki, dlaczego to od Kisame pożyczył
pieniądze?
- Wszystko w porządku Michi? - usłyszałam męski głos nad sobą.
Wyprostowałam się i otarłam łzy. Kakuzu pochylał się lekko nade mną i patrzył na mnie lekko zatroskanym wzrokiem.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy on też wiedział o tych dziwnych
interesach Hoshigakiego. Ale pan Kakuzu był inny. Owszem był bardzo
surowym szefem, ale wiedziałam, że jeżeli wiedziałby o czymś takim nie
dopuścił by do tego. Nie zrobił by tego mi. Obiecywał mojemu ojcu, że będzie mnie chronić w razie czego.
- Nic takiego. Zapewniam - powiedziałam cicho.
- Widzę, że płaczesz. Co się stało?
- Naprawdę nic proszę pana. Chciałabym już iść do domu, jeżeli pan pozwoli.
Kakuzu spojrzał na mnie. Odsunął się tak, żebym mogła wstać, a ja
szybko to zrobiłam. Zabrałam z biurka swoje rzeczy i szybko ruszyłam w
stronę drzwi, zakładając płaszcz na siebie.
Prawie biegiem wpadłam do windy i nacisnęłam guzik w myślach błagając,
żeby przez te trzydzieści pięter nikt chciał również skorzystać z
windy.
~*~*~*~*~*~
Czułam się fatalnie i miałam wrażenie, że zaraz dostanę migreny, a jak na złość nie miałam przy sobie tabletek.
Weszłam do swojego domu i od razu skierowałam się do salonu.
Wiedziałam, że to właśnie tam zastanę Hiro. Nie myliłam się, jak zwykle
siedział przed telewizorem trzymając w jeden ręce piwo. Kiedy mnie
zobaczył uśmiechnął się.
- Dobrze, że jesteś. Głodny jestem Michi, zrób coś do jedzenia.
Pokiwałam głową, ale nie ruszyłam się z miejsca.
- Co jest? - powiedział widząc moją minę - Co się stało? Znowu jakiś problem w pracy?
- Nie - mruknęłam - Zaraz zrobię obiad, ale chciałam się ciebie o coś zapytać Hiro.
Mężczyzna pokiwał głową i wrócił do oglądania telewizji.
- Zabrzmi to jak żart, pewnie to nie prawda w życiu nie zrobiłbyś
czegoś takiego. Masz jakiekolwiek długi u Hoshigakiego Kisame?
Obserwowałam jak zastyga w przerażeniu. Hiro popatrzył na mnie, a w jego oczach widziałam przeraźliwy strach.
- Maleńka - wyszeptał cicho, a ja poczułam, że tracę grunt pod nogami,
ale postanowiłam się trzymać - Michi, skąd to wiesz? Powiedzieli ci?
Pokiwałam głową.
- Nie chciałem, żeby to tak wyszło.
Uniosłam dłoń, a Hiro od razu zamilkł. Nie chciałam słyszeć nic więcej.
Było mi tak przeraźliwie przykro. Miałam wrażenie, że zaraz się
uduszę.
Odwróciłam się i
wyszłam z pomieszczenia. Weszłam po schodach na piętro i szybko
wyciągnęłam spod łóżka niewielką walizkę. Otworzyłam szafę i zaczęłam
wyciągać z niej wszystkie swoje ubrania. Pierwszy raz w życiu
pomyślałam, że to nawet dobrze, że mam ich tak mało. Hiro przyszedł do
mnie kilka minut później, ale nie odzywałam się do niego.
- Przepraszam Michi - usłyszałam, kiedy zapinałam zamek w walizce.
Nawet na niego nie spojrzałam, kiedy ściągałam z palca obrączkę i wtedy kiedy przechodziłam obok niego w drzwiach.
Wyszłam
nie odzywając się do niego. Wiedziałam, że kiedy bym to zrobiła
rozpłakałabym się jak małe dziecko, błagając go, żeby to jakoś
odkręcił.
Nie płakałam, kiedy dzwoniłam do Sary z pytaniem, czy nie mogłabym u niej zostać na kilka dni.
Wiedziałam, że muszę sobie z tym jakoś poradzić, w końcu nic nigdy nie podpisywałam, tak więc nie musiałam się obawiać, że coś mi się stanie. To nie był mój problem tylko Hiro.
Zamierzałam mu to udowodnić.
________________________________
Zgodnie z umową dodaję kolejny rozdział następny pojawi się za dwa tygodnie. I oby tak dalej.
Dzisiaj już trochę się coś dzieje, ale to jeszcze nie jest to, a może tak? Piszę jakbym się co najmiej schlała, a ja dzisiaj przecież nic nie piłam, tylko czuję, że dostanę migreny...znowu.
W pierwszym rozdziale zmieniłam trochę rzeczy, miło by mi było gdybyście wrócili i przeczytali go ponownie, zmieniłam opis biura, no i imię głównej bohaterki, tamto mi nie pasowało.
Dziękuję wam z całego serca za komentarze. Wiem, że ktoś tu jest i obyście zostały jak najdłużej! Obiecam was nie zawieść i sumiennie pisać nowe rozdziały.
Pozdrawiam i do usłyszenia!
Ps w zakładce DODATKI macie zdjęcie pomieszczenia w którym pracuje Michi.
Ps w zakładce DODATKI macie zdjęcie pomieszczenia w którym pracuje Michi.